Shuttle: The Space Flight Simulator


Są dwa typy gier w które w latach dziewięćdziesiątych nie grałem wcale lub bardzo mało i co ważne nie posiadały zbyt wiele co mogło mnie przyciągnąć tj. strategie (RTS), chociaż próbowałem swoich sił np. w K-240 które mi się bardzo podobało (jeżeli nie znacie tej produkcji to jest to RTS w którym kolonizujemy asteroidy i o ile dobrze pamiętam tą grę, to mogę ją polecić).



Drugim typem gier w które nie grywałem i raczej nigdy zamiaru grać nie miałem są symulatory lotnicze i było ku temu wiele powodów: grafika (nie lubię wektorowego 3D), wszystko dzieje się dość powoli, klawiszologia jest rozbudowana do granic możliwości (no niestety 1 przycisk fire i 4 kierunku na joysticku to zdecydowanie za mało, trzeba jeszcze zapamiętać z 10-20 klawiszy na klawiaturze i nauczyć się ich używać). Podobała mi się co prawda jedna symulacja i trochę zbieram się w sobie aby w nią zagrać i jest to Gunship 2000 (symulator w którym sterujemy m.in. helikopterem bojowym AH-64 Apache). W symulatorach przerażało mnie przede wszystkim ilość funkcji które trzeba opanować, ale i tak wszystkie te gry wydawały mi się proste w momencie kiedy zobaczyłem Shuttle: The Space Flight Simulator czyli symulator wahadłowca z 1991 roku wydany przez Virgin Games, a stworzony przez Vektor Grafix



Nigdy nie udało mi się wystartować w tej grze i dzisiaj czytając instrukcję obsługi do gry dowiedziałem się czemu. Raz, że pierwsza misja polega na lądowaniu, a dopiero druga polega na starcie z rakietami i teraz największy smaczek gry jest taki, że pełna procedura startu trwa prawdziwe 5 godzin :) (ale można oczywiście ten czas skrócić :)).

Czy po latach doświadczenia w graniu w gry wszelakie będzie lepiej ? Czy uda mi się wystartować rakiety i polecieć w stronę księżyca, a może moja misja skończy się taką samą katastrofą jak misja promu Challenger z 1986 roku. Wszystkiego dowiecie się z filmu poniżej.

0 komentarze :

Prześlij komentarz